Zapalniczka żarowa

Zapalniczka żarowa, której sztorm się nie ima


Począwszy od okazjonalnego palacza papierosów, poprzez wyrafinowanego miłośnika fajki, na prawdziwym aficionado skończywszy – jeden niewielki gadżet na stałe zagościł w życiu każdego z nich. To oczywiście zapalniczka. Szczególne miejsce w gronie tych niezwykle przydatnych przedmiotów zajmuje zaś zapalniczka żarowa.

Wszystko zaczęło się w lipcu 1823 roku. Parafrazując słynny monolog „Kaowca” z kultowego filmu „Rejs” – „właściwie w drugiej połowie lipca, dokładnie 27 lipca”. To właśnie wtedy niejaki Johann Wolfgang Döbereiner, niemiecki chemik, odkrył zjawisko błyskawicznego spalania wodoru w kontakcie z platynowym katalizatorem. Podzieliwszy się swoim spostrzeżeniem z redakcjami kilku ważnych czasopism oraz Goethem (tak, tym Goethem, autorem „Fausta”, „Cierpień Młodego Wertera” i „Ucznia czarnoksiężnika”!) postanowił jak najszybciej nadać mu wymiar praktyczny. Zaledwie tydzień później, bo już 3 sierpnia, uczony przedstawił światu pierwszą zapalniczkę – dziś znaną pod nazwą „lampy Döbereinera”.

Zasada działania wynalazku niemieckiego profesora wydaje nam się dość prosta, wówczas jednak –  stanowiła prawdziwy przełom. W lampie Döbereinera znajduje się bowiem stężony roztwór kwasu siarkowego, w którym zanurzony jest cynkowy walec. W wyniku zachodzącej reakcji chemicznej powstaje wodór. Po otwarciu zaworu zbiorniczka, strumień gazu znajdujący się pod ciśnieniem wydostaje się na zewnątrz, trafiając po drodze na specjalny katalizator w postaci gąbczastego elementu z platyny. W efekcie następuje samozapłon i wodór spala się pięknym, równym płomieniem.

Chociaż wspomnianemu urządzeniu znacznie bliżej do typowej płomieniowej zapalniczki gazowej, nie sposób nie wspomnieć o nim przy okazji naszego tematu. Bo lampa Döbereinera stała się – po prostu – praprzodkiem wszystkim, współczesnych zapalniczek i zapalarek. I to niezależnie od ich kształtów, funkcji oraz szczegółów konstrukcyjnych.

Butan, benzyna i odrzutowce
Wynalazek Johanna Wolfganga Döbereinera z pewnością zrewolucjonizował cywilizację, większego sukcesu jednak nie odniósł. Powodów ku temu było przynajmniej kilka. Po pierwsze – nie było to urządzenie ani małe, ani zbyt wygodne w użytku, po drugie – pomiędzy kolejnymi odpaleniami musiało minąć kilka minut (aby w zbiorniczku mógł ponownie wytworzyć się gazowy wodór), po trzecie wreszcie – było zwyczajnie niebezpieczne. Ze względu na użycie platyny było też potwornie drogie.

Nic dziwnego więc, że chociaż sama idea zapalniczki przebojem wdarła się do pod strzechy statystycznych użytkowników, to przedsiębiorcy, wynalazcy i uczeni nie ustawali w wysiłkach, by opracować rozwiązanie jednocześnie skuteczne, wygodne, bezpieczne i tanie.

Prawdziwy przełom nastąpił dopiero w roku 1903, kiedy to wynaleziony został kamień do zapalniczki – rodzaj niewielkiego i trwałego krzesiwa, które po potarciu o twardy metalowy element generowało iskrę. Dzięki temu odkryciu możliwa stała się masowa produkcja stosunkowo tanich, niewielkich i niezawodnych zapalniczek.

Początkowo w charakterze paliwa stosowano w nich naftę, którą później zastąpiono benzyną. Kto i w jakich okolicznościach wpadł na pomysł napełniania zbiorniczków zapalniczek płynnym butanem – tego w zasadzie nie wiadomo. Wiadomo tylko, że pierwsze takie urządzenia pojawiły się na rynku w latach trzydziestych dwudziestego wieku i opatrzone były legendarnym znakiem firmowym „Ronson”.

Historia zapalniczki gazowej sama w sobie stanowi temat na zupełnie oddzielną opowieść. Dość powiedzieć, że pomysł „chwycił”, a dziś najpopularniejszym typem zapalniczki jest właśnie gazowa, napełniana butanem „jednorazówka”. Istotne jest natomiast to, że prace nad udoskonaleniem wynalazku trwały nieprzerwanie, zaś głównym ich kierunkiem było uczynienie płomienia bardziej stabilnym oraz zdecydowanie odporniejszym na wszelkie podmuchy wiatru i inne, niekorzystne warunki pogodowe.

I tak dochodzimy do sedna – czyli do zapalniczki żarowej. Co ciekawe, wiele osób uważa, że charakterystyczny „świst” i siła płomienia w przypadku tego urządzenia wynika z wysokiego ciśnienia gazu – nie jest to jednak prawda. Przysłowiowej „oliwy do ognia” dolewają też producenci, którzy – chcąc podkreślić zalety swoich wyrobów – nadają im budzące jednoznaczne skojarzenia nazwy typu „jet”. Wprawdzie słowo to w języku angielskim oznacza między innymi „strumień” (a więc „turbo jet” to po prostu „silny strumień”), ale zwykle używane jest w kontekście odrzutowców!

Fizyka w kieszeni
Gdyby ściśle trzymać się definicji, należałoby powiedzieć, że zapalniczka jest „małym przenośnym przedmiotem służącym do wytwarzania ognia, najczęściej w celu zapalenia papierosa lub cygara, składającym się z korpusu (zazwyczaj metalowego lub plastikowego) wypełnionego palną substancją oraz mechanizmu zapalającego i wydmuchującego płomień”. Oczywiście jest to definicja jak najbardziej poprawna. Tyle tylko, że ani nie wnosi nic nowego, ani niczego nie wyjaśnia. Czym zatem jest i jak działa zapalniczka żarowa?

Na początku warto rozprawić się z dwoma popularnymi mitami na jej temat. Pierwszy z nich dotyczy stosowanego paliwa. Na wielu forach internetowych pojawiają się pytania typu „czym nabijać zapalniczkę żarową?”, „dlaczego potrzebny jest specjalny gaz?”. Ile pytań – tyle odpowiedzi. Tymczasem sprawa jest prosta: do zasilania zapalniczki żarowej stosuje się taki sam butan, jaki wykorzystywany jest w klasycznej zapalniczce płomieniowej (na przykład taniej „jednorazówce” z kiosku). W wielu sklepach można natomiast spotkać „specjalny” – i o wiele droższy! – gaz, przeznaczony rzekomo wyłącznie do tego rodzaju urządzeń. W zasadzie jednak należy uznać to za typowy, bardzo podchwytliwy zabieg marketingowy. Bo –  reasumując – nie ma żadnego znaczenia, czy napełnimy zapalniczkę renomowanym i kosztującym XX złotych gazem „dedykowanym”, który „nie zapycha dyszy”, czy popularnym „zwykłym” gazem dostępnym za złociszy X. Jeśli urządzenie nie będzie działać, to tylko i wyłącznie z powodu swojej niskiej jakości lub uszkodzenia mechanicznego, a nie z powodu wlania w jego wnętrze „złego” paliwa. Rzeczywiście jednak – zwłaszcza w przypadku wartościowych zapalniczek – lepiej korzystać z gazu markowego, bowiem najtańsze produkty dostępne w kioskach często zawierają rozmaite domieszki olejowe i zanieczyszczenia, które w dłuższej perspektywie faktycznie mogą spowodować gorsze działanie urządzenia.

Drugi mit dotyczy tego, w jaki sposób płomień zapalniczki żarowej uzyskuje swoją stabilność i tak cenioną siłę. Otóż wbrew nadzwyczaj szeroko rozpowszechnionej opinii nie dzieje się tak z powodu wysokiego ciśnienia gazu w zbiorniczku lecz za sprawą sprytnego wykorzystania kilku, naprawdę   nieskomplikowanych zjawisk fizycznych. Przyjrzyjmy się więc budowie typowej zapalniczki żarowej.

Sama konstrukcja urządzenia jest dość prosta. Najważniejszymi jej elementami są: zbiorniczek na gaz, mosiężna dysza, element zapalający oraz – w niektórych wypadkach – specjalny drucik pokryty solami zawierającymi odpowiednie metale. W przypadku ekstremalnie mocnych zapalniczek (określanych niekiedy mianem „torch” czyli ”pochodnia”) – podobnie, jak butanowych palników – wokół wylotu dyszy znajduje się też specjalną cewkę z metalu.

Jak to działa? Gdy otwarty zostaje zawór zbiorniczka, gaz przepływa przez wspomnianą dyszę –  czyli krótką rurkę, której przekrój stopniowo się zmniejsza wraz z kierunkiem przepływu. Dzięki temu, na wylocie strumień gazu ma znacznie większą prędkość (chociaż jego ciśnienie jest… mniejsze!) i jest bardziej skoncentrowany. Dodatkowo, gaz przepływając przez dyszę zasysa z dużą siłą powietrze. Powstała w konsekwencji tych zabiegów mieszanina jest wyjątkowo palna i trudna do zagaszenia. Tym samym płomień staje się znacznie bardziej stabilny niż w przypadku klasycznej zapalniczki, w której butan po prostu wydostaje się na zewnątrz przez niewielki otwór w zbiorniku.

Sam ogień powstaje oczywiście dzięki działaniu iskry – zazwyczaj jest to iskra uzyskana dzięki zjawisku piezoelektryczności, odkrytemu w 1880 roku przez braci Jakuba i Piotra Curie (późniejszego męża Marii Skłodowskiej-Curie).

W gruncie rzeczy to już cała zasada działania zapalniczki żarowej. Warto jednak wspomnieć o jeszcze jednym, bardzo istotnym wykorzystaniu kolejnej zdobyczy z dziedziny fizyki (i chemii), która znajduje zastosowanie w nowoczesnych zapalniczkach „turbo”. Jest nią użycie „cewki” – katalizatora. Płomień, wzbudzony przez iskrę, przepływa przez specjalny element, który jednocześnie nagrzewa. Po odpowiednim nagrzaniu rozpoczyna się reakcja katalityczna, dzięki której następuje samozapłon. Tym samym ogień jest jeszcze silniejszy, stabilniejszy i gorętszy – jego temperatura może sięgnąć nawet ponad 1300 stopni Celsjusza!

Na koniec tych rozważań pozostaje jeszcze kwestia najbardziej efektowna: kolor płomienia. To zresztą temat kolejnych nieporozumień i do znudzenia powtarzanych mitów – jedna z częstszych wśród młodych internautów rozterek dotyczących zapalniczek żarowych brzmi bowiem: „gdzie kupić niebieski/czerwony/zielony gaz?”. Tymczasem butan spala się zawsze tak samo, barwa płomienia zależy zaś od elementu wbudowanego w samą zapalniczkę. Mowa o – wspomnianym już – druciku pokrytym solami zawierającymi metale z IV lub V grupy kationów. Za spektakularne efekty kolorystyczne odpowiadają właśnie one –  wspomniane metale, które po rozgrzaniu wchodzą w reakcję z płonącym gazem, a przez to nadając mu wybrany odcień.

Na morzu i w górach
Zapalniczka żarowa bywa nazywana także sztormową. A to dlatego, że doskonale sprawdza się w trudnych, nawet ekstremalnych warunkach pogodowych. Jej zastosowania nie ograniczają się zresztą wyłącznie do podpalania papierosów i cygar – jest idealnym kompanem zarówno palacza, jak i kucharza czy turysty. Z jej pomocą można wygodnie rozpalić grill nawet w najbardziej deszczowy dzień, jednak jest to bardzo „prozaiczny” sposób jej użytkowania.

Przede wszystkim – dobra zapalniczka żarowa jest w stanie wytrzymać podmuchy wiatru o prędkości przekraczającej nawet 88 km/h (48 węzłów), zaś jej element piezoelektryczny („zapalacz”) przetrwa ponad 30 000 uruchomień. Często wykonana jest także z bardzo solidnego metalu oraz wyposażona w zestaw uszczelek chroniących jej wrażliwe wnętrze przed groźną wilgocią.

Wszystko to sprawia, że zapalniczka żarowa wyparła z wielu zastosowań nawet – dotąd „nietykalną” – „benzynówkę”. Jest absolutnie niezastąpiona na morzu, gdzie wilgoć i wiatry czynią rozpalenie ognia wyjątkowo trudnym, nie rozstaje się z nią również każdy poważny turysta, nie mówiąc już o miłośnikach sztuki przetrwania. Survivalowcy zresztą szczególnie upodobali sobie jej wielopalnikowe wersje – typu „jet” i „turbo”, zapewniające ekstremalnie wysokie temperatury płomienia i jego nieprawdopodobną odporność na działanie czynników zewnętrznych.

Zalety zapalniczek żarowych mocno sobie cenią także miłośnicy cygar. Dzięki stosowanej w nich technologii – wytwarzany płomień jest stabilny i charakteryzuje się równomierną temperaturą. Tym samym można go precyzyjnie ukierunkować, co jest niezwykle ważne podczas ogrzewania i rozpalania cygara.

Jak wybrać?
Zapalniczek żarowych na rynku jest dość dużo - począwszy od bardzo tanich, chińskich „jednorazówek”, poprzez doskonałej jakości produkty kultowych marek, na wykorzystujących niemal „kosmiczne” rozwiązania, ekstremalnie nowoczesnych propozycjach niewielkich, specjalistycznych firm skończywszy. Wniosek z tego jest prosty: wybór zapalniczki powinien być podyktowany w pierwszej kolejności naszymi potrzebami, w drugiej natomiast – zasobami finansowymi.

Zdecydowanie nie warto wydawać pieniędzy na „budżetowe”, plastikowe urządzenia dostępne w kioskach nawet już za kilka złotych. Różnią się one niewiele od zwyczajnych zapalniczek gazowych, są nietrwałe, a ich płomień – niezbyt odporny. Poza ewentualnym zabarwieniem ognia na efektowny kolor – nie oferują praktycznie nic.

Już za niecałe 20 złotych można jednak nabyć (na przykład) elegancką zapalniczkę „Royce 33448”, która posłuży nam o wiele dłużej od ekonomicznego, kioskowego plastiku. Inwestycja zaledwie 50 złotych pozwoli nam natomiast cieszyć się wysokiej jakości produktem legendarnej firmy Ronson. Modele „Firebird” czy „Rocket” wyposażone są w system „jet-turbo” zapewniający bardzo silny i trwały płomień oraz w piezoelektryczny mechanizm zapalający. Oczywiście, wspomniane zapalniczki posiadają także możliwość płynnej regulacji mocy żaru i precyzyjny zawór do napełniania zbiorniczka. Dzięki zastosowaniu do budowy doskonałych materiałów z pewnością będą służyć swoim posiadaczom bezawaryjnie przez długie lata.

Zwolennicy stylowej elegancji i dyskretnej klasy – połączonych z najwyższą jakością – mogą natomiast zainteresować się propozycjami opatrzonymi logo „Colibri” albo pięknie zdobionymi gabinetowymi modelami marki „Lucca di Maggio”.

Na wprowadzenie do oferty zapalniczek żarowych zdecydowała się nawet kultowa firma Zippo. Ten producent – znany przede wszystkim ze wspaniałych „benzynówek” – stworzył model Zippo Blu. Wykonana z najwyższą dbałością o jakość zapalniczka „napędzana” jest butanem, a jej silny płomień inicjuje precyzyjny i bardzo trwały mechanizm krzesiwowy.

Wśród wiodących marek producentów zapalniczek żarowych często wymienia się także japońską firmę Sarome. Przedsiębiorstwo to powstało w 1940 roku i od tej pory skupia się wyłącznie na produkcji różnego rodzaju zapalniczek – w tym właśnie sztormowych. Prosty i jednocześnie elegancki wygląd w połączeniu z bardzo wysoką jakością wykonania to niekwestionowane atuty tych wyrobów.

Warto tu także wspomnieć o bardzo ciekawym rozwiązaniu zaproponowanym również przez Japończyków, tyle tylko, że reprezentujących inną firmę. Mowa o zapalniczkach oferowanych przez Soto. Są dość duże i ciężkie, ale ich zwolennicy podkreślają, że doskonale znoszą trudne warunki pogodowe – są rzeczywiście odporne na wiatr i można je zatapiać. Najważniejszy jest jednak sposób ich napełniania. Otóż produkty Soto nie posiadają zaworów pozwalających na wstrzyknięcie gazu. Zamiast tego wymienia się w nich cały zbiornik, którym jest… zwyczajna, jednorazowa zapalniczka płomieniowa. Nie da się ukryć, że funkcjonalność takiego rozwiązania nie ma sobie równych!

Żar pasji
Historia zapalniczki – jako takiej – sięga niemal dwustu lat. Od czasów lampy Döbereinera zmieniło się naprawdę sporo, podstawowa zasada jest jednak wciąż taka sama: łatwopalny gaz pod ciśnieniem wydobywa się z niewielkiego zbiorniczka. Wykorzystanie kilku prostych zjawisk fizycznych pozwoliło wrażliwy płomyk przeobrazić w silny i potężny płomień, który oddaje nieocenione usługi zarówno marynarzom, ratownikom górskim czy wielbicielom ekstremalnych sportów, jak i zupełnie statecznym miłośnikom tytoniowego dymu.

Wszystkich tych ludzi łączy jedno: prawdziwa pasja, która nadaje życiu sens i smak. To, że dziś możemy korzystać z zapalniczek żarowych również jest owocem pasji i niezmierzonej ciekawości świata wielu osób – wynalazców, których odkrycia pozwoliły na stworzenie niezawodnego, trwałego i odpornego na trudne warunki urządzenia.